Bruce Iglauer – prezydent słynnej wytwórni bluesowej Alligator Records – nazwał ją kiedyś ukochanym dzieckiem Amy Winehouse i Little Richarda. To wystarczająco dobra rekomendacja, by 12 października posłuchać na żywo tej artystki pochodzącej z kanadyjskiego Halifax. Lindsay Beaver będzie jedną z gwiazd tegorocznej edycji Rawa Blues Festival. Poniżej wywiad, którego udzieliła nam przed przyjazdem do Polski.

Zaczęłaś przygodę z graniem na bębnach przypadkiem, trochę z powodu lenistwa perkusisty, któremu nie chciało się targać swojej perkusji na próby, więc namówiłaś rodzinę na kupno własnej...
    Nie powiedziałabym, że to było lenistwo z jego strony. To raczej ja chciałam być pomocna. Uważałam, że posiadanie perkusji w domu uczyni nasze próby łatwiejszymi. A skoro perkusja już stała... Oczywiście jestem bardzo zadowolona, że tak się sprawy potoczyły...

W świecie bluesa i rocka nie ma wielu kobiet grających na perkusji, łączących bębnienie z wokalem – jeszcze mniej. Postrzegasz siebie jako prekursorkę?
    Nie patrzę na to w ten sposób. Nigdy nie myślałam zbyt wiele o tym, że to może być coś niezwykłego... Tak było do momentu, gdy zaczęłam grać więcej tras koncertowych. Zdałam sobie wtedy sprawę, że faktycznie robię coś bardziej niekonwencjonalnego niż początkowo sądziłam.

Jak czujesz się w roli „ukochanego dziecka Amy Winehouse i Little Richarda”?
    Myślę, że to trafny opis. Mój muzyczny gust jest eklektyczny i doceniam to, że wytwórnia Alligator w ten sposób dopinguje mnie do działania.

Jedną z Twoich najważniejszych inspiracji był również Jimi Hendrix. Którego z jego perkusistów cenisz bardziej: Mitch Mitchella, czy Buddy'ego Milesa?
    Dobre pytanie... Nie jestem pewna, czy mogę faworyzować któregoś z nich. Myślę, że więcej nauczyłabym się od Buddy'ego Milesa. Lubię jego wyczucie czasu i płynność gry.

Jako nastolatka fascynowałaś się muzyką Tupaka Shakura. Zdarza Ci się wciąż posłuchać hip hopu? Uważasz, że blues i hip hop mają ze sobą wiele wspólnego?
    Nadal kocham hip hop! Zdecydowanie! Te dwa gatunki muzyczne mają ten sam groove i klimat. Blues i hip hop wywodzą się z kultury Afroamerykanów i obydwa narodziły się z opowiadania historii związanych z tą kulturą. Są więc ze sobą mocno powiązane. Czasem myślę, że nie jestem prawdziwą artystką bluesową. Lubię różne rzeczy... Uważam, że blues może być muzyką dla każdego, aczkolwiek zawsze tkwi we mnie poczucie, że pożyczam coś od Afroamerykanów i ich kultury. Staram się okazywać szacunek wobec niej i znaleźć własną drogę interpretacji, ale nigdy nie jest to kopiowanie.

Co oznacza dla Ciebie bycie częścią rodziny Alligator Records?
    Pracowałam bardzo ciężko przez ostatnie 9-10 lat, koncertując z moim poprzednim zespołem i teraz rozpoczynając karierę na własny rachunek. To, że ludzie z Alligatora uwierzyli we mnie, a przecież mieli w swoich barwach wspaniałych artystów naszych czasów, zawsze będzie dla mnie powodem do dumy.

Jakie cele postawiłaś sobie przed sesją nagraniową płyty „Tough As Love”? Jesteś w pełni zadowolona z efektu końcowego?
    Sądzę, że ten album jest wspaniałym pomostem między moim dawnym zespołem i nowym projektem solowym. Mam ochotę ponownie wejść do studia, ponieważ czuję, że mogę zaoferować słuchaczom dużo więcej tym razem...

Według jakiego klucza dobierałaś standardy, które znalazły się na płycie?
    Wybrałam piosenki, które naprawdę kocham - w wykonaniu artystów, których podziwiam. To zawsze jest mój priorytet przy podejmowaniu decyzji o przygotowaniu własnej interpretacji cudzego utworu.

Jesteś Kanadyjką, ale obecnie mieszkasz na stałe w USA. Tęsknisz za Halifax? I jakie są plusy życia w Austin?
    Właśnie teraz jestem w rodzinnym mieście. Tutaj zakończyło się moje tournée. Chciałam, żeby to był ostatni przystanek trasy, ponieważ dawno nie byłam w domu i nie widziałam się z rodziną. Bardzo tęsknie za Halifax i jakaś część mnie bardzo chce tam powrócić na stałe. Kanada zawsze będzie moim domem, nieważne gdzie ostatecznie los mnie rzuci.. Z drugiej strony - Austin ma świetną scenę muzyczną, daje więcej możliwości, więc warto tam być!

Miałaś okazję oglądać filmowe fragmenty poprzednich edycji Rawy Blues? Robiłaś research wśród amerykańskich muzyków, którzy wcześniej grali w Katowicach?
    Tak! I każdy z kim miałam okazję rozmawiać, mówił że występ tutaj będzie czymś wspaniałym dla mnie! Nie mogę się już doczekać!

Czego polscy fani bluesa mogą się spodziewać w październiku, gdy Lindsay Beaver wyjdzie na scenę „Spodka”?
    Uwielbiam interakcję z publicznością. To zawsze ważny element moich koncertów. Przyjadę do Polski z zespołem, który towarzyszył mi w studiu podczas nagrywania płyty i z którym od dwóch lat jeżdżę w trasy. Staliśmy się sobie bliscy przez ten czas i to widać na scenie. Jesteśmy kumplami z zespołu, a nie grupą wynajętych muzyków towarzyszących. To robi różnicę. Nie zawsze gramy bluesa w tradycyjnym rozumienia tego słowa. Lubię czerpać inspiracje z wielu źródeł, więc powinniśmy spodobać się tym, którzy lubią zobaczyć coś innego.

Rozmawiał Robert Dłucik (rawablues.com)

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Czytany 495 razy

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.
Zapoznaj się z Zasadami publikowania komentarzy na stronie radio.rzeszow.pl

Potrzebujesz pomocy? kliknij tutaj