To pierwsza płyta KALINY – wyróżnia się na wielu poziomach; porywa lekkością, imponuje rozmachem, wzrusza i zachwyca – przede wszystkim zaś jest oryginalną, muzyczną propozycją najwyższej próby, wymykającą się klasyfikacjom i pomimo przebojowego potencjału zdecydowanie odmienną od przeważającej większości krajowych produkcji.
KALINA (Kalina Hlimi-Pawlukiewicz) absolwentka PWST we Wrocławiu, PWSFTViT w Łodzi i Wajda School w Warszawie. Jako aktorka debiutowała na deskach Łaźni Nowej w Krakowie. Od wielu lat z powodzeniem występuje w produkcjach telewizyjnych, kinowych i teatralnych. Ma na koncie m.in. role w Teatrze Studio i Teatrze Dramatycznym w Warszawie, w wolnych chwilach eksploruje również improwizację.
Jest wegetarianką i angażuje się w akcje społeczne na rzecz zwierząt, wystąpiła m.in. w kampanii „Zwierzę to nie prezent” oraz w kampanii fundacji Viva „Futro nie ma jutra”. KALINA ma również wykształcenie muzyczne, śpiewa, gra na harfie i fortepianie, a także komponuje. Jej debiutancki album miał swoją premierę 22 września 2017 roku. Powstał przy współpracy z Maksymilianem Skibą – jednym z najciekawszych producentów muzycznych młodego pokolenia.
Pierwszym utworem zapowiadającym debiut KALINY był singiel „Nawet jeśli”, który podbił serca słuchaczy RDC i kilka tygodni królował na pierwszym miejscu Parady Przebojów. Kolejny singiel „Pamiętam Cię” również znalazł się na podium listy przebojów, jednak największym entuzjazmem słuchaczy cieszy się singiel „Biuro rzeczy znalezionych“ najpełniej prezentujący paletę barw muzycznego stylu KALINY, który artystka nazywa kryształowym hippie-popem.
KALINA o sobie:
Życie mnie nie inspiruje, raczej jest zapalnikiem. Piszę w natchnieniu – muzyka i tekst wychodzą ze mnie równocześnie i są nierozerwalne.
Ciężko mi się pisze dla innych. Miałam jedną nieudaną próbę napisania piosenki dla wokalistki. Chciała, żebym napisała od serca. Gdy piszę od serca, to piszę z myślą o sobie. Chyba, że miałabym napisać żart muzyczny, albo pastisz – wtedy nie ma problemu, mogę sypać z rękawa. Bywa, że podmiotem lirycznym moich utworów nie jestem do końca ja, ale na przykład lepsza ja, dziwna ja.
Często wcale nie myślę tego, o czym traktuje tekst, ale sprawdzam jakby to było, gdybym tak myślała. To mnie z jakiegoś powodu rozluźnia, daje szerszy obraz.
Byłam bardzo długo słaba z polskiego. Możliwe, że mam jakąś odmianę dysleksji, ale jednocześnie dobry słuch muzyczny. Moje błędy polegały na bezpośrednim odwzorowywaniu tego, jak ludzie wokół wymawiali słowa – pisałam je tak, jak je słyszałam. Ortografia była nie do ogarnięcia, musiałam wbić na blachę jej zasady.
Wychowałam się na piosenkach Cohena, Cata Stevensa i Barbary, francuskiej piosenkarki. Białoszewski, Mrożek. Autoironia i czarny humor były językiem, którym mówiło się w moim domu rodzinnym. Słowa miały dla mnie zawsze podwójne lub potrójne znaczenie.