Jeśli ktoś nie mieszkał nigdy w hałaśliwym miejscu, może być mu trudno zrozumieć ten problem. Szkodliwy nie musi być tylko ten najgłośniejszy (bębenki pękają przy blisko 150 dB) , niekoniecznie musi to być też nisko przelatujący , samolot odrzutowy. Wystarczy mieszkać koło rozgadanej restauracji, na dodatek wyposażonej w klimatyzator i wentylator - wtedy nasze uszy bez przerwy atakuje 60 dB , a zatłoczona ulica to około 75 dB. A jeśli hałas jest stały albo powracający, to nie tylko powoduje pogorszenie słuchu ale również poważny stres. Ten z kolei prowadzi do podwyższonego ciśnienia krwi, zaburzenia snu czy na przykład problemów z koncentracją.
Agnieszka Lipska o hałasie rozmawiała z akustykiem Damianem Matusikiem