Galerie fotografii
20 grudnia br. w studiu koncertowym im. Tadeusza Nalepy w Polskim Radiu Rzeszów wystąpił zespół Wołosatki
Wołosatki - znany w harcerskich i turystycznych środowiskach Polski zespół o harcerskich korzeniach, popularyzuje tematykę bliską młodym ludziom, w tym górskie walory turystyczne kraju, a zwłaszcza Bieszczadów. Grupa prezentuje utwory własne, kultywując ideę śpiewania wielogłosowego. Akustyczne brzmienie, wartościowe teksty oraz charakterystyczne aranżacje wokalne stanowią o sile zespołu.
Dorobkiem Wołosatek jest dopracowanie się rozpoznawalnego stylu, ponad dwadzieścia wydanych płyt i setki koncertów w kraju i za granicą.
Wołosatki śpiewały już na zachodzie i wschodzie Europy, na Kubie, w Chinach w Brazylii. Ale najlepiej czują się na koncertach w swoich ukochanych Bieszczadach. Wielu wychowanków zespołu znakomicie sobie radzi we współczesnym show biznesie. Utrwalanie twórczości zaczynały jeszcze w latach 80. od czarnych płyt, a teraz mają na koncie dorobek w postaci ok. 200 autorskich piosenek, nieustająco tworząc i nagrywając nowe. Aktualnie zespół przygotowuje kolejną autorską płytę, z okazji tegorocznego jubileuszu 45-lecia działalności artystycznej.
Inną formą działań zespołu jest współpraca z innymi artystami. Wolna Grupą Bukowina, Jerzy Filar, Skaldowie, Andrzej Dąbrowski, Krzysztof „Kasa” Kasowski to wspaniali artyści, których koncerty Wołosatki ubarwiają swoimi chórkami.
Setki osób świętuje dziś na rzeszowskim rynku, gdzie organizowana jest miejska Wigilia. Była już wspólna modlitwa, a ze sceny mieszkańcom życzenia złożyły władze Rzeszowa i całego Podkarpacia. M.in. wicewojewoda Lucyna Podhalicz, życzyła mieszkańcom rodzinnego dobra, wszelkiej pomyślności i rozwoju pasji, natomiast zastępca prezydenta Rzeszowa, Marek Ustrobiński zdrowia i spokojnych świąt w gronie rodzinnym.
Na rynku wydawane są ciepłe dania, m.in. barszcz czerwony z uszkami, żurek z grzybami, pierogi i smażone ryby. W planie jest wydanie około 6000 porcji. Jedzenie przygotowali uczniowie z Zespołu Szkół Gospodarczych pod okiem Beaty Łuki.
Na rzeszowskim rynku zorganizowano też bożonarodzeniowy jarmark, ustawiono domek św. Mikołaja, oraz zagrodę z alpakami. Wigilię uświetni koncert w wykonaniu AniKi Dąbrowskiej – zwyciężczyni The Voice Kids 2.
Sanoczanin Łukasz Łagożny rozpoczyna wyprawę na Antarktydę i ostatni etap zdobycia Korony Ziemi.
Swoją przygodę z himalaizmem zaczął 10 lat temu od masywu Elbrus w Rosji, następnie pokonał kolejne wyzwania i zdobył: Aconcagua, Mont Blanc, Denali, Kilimandżaro, Góra Kościuszki, Puncak Jaya. W maju 2018 - stanął na szczycie Mount Everest. Jeżeli uda mu się wejść na Lodowy Masyw Vilsona na Antarktydzie, będzie pierwszym mieszkańcem naszego regionu i 24 Polakiem, który zdobył najwyższe szczyty wszystkich kontynentów.
Poniżej informacje które otrzymujemy od Łukasza o postępach jego ekspedycji:
***
Chile, Punta Arenas.
Pomimo tego, że jestem ponad 14000km od domu to tylko 4h różnicy w czasie. Muszę przyznać, że podróżowanie jest to trochę męczące w szczególności, że zawsze staram się zobaczyć jak najwięcej świata. W Madrycie miałem pierwszą przesiadkę i 9h do kolejnego odlotu. Od razu kupiłem bilet na metro i pojechałem do centrum. Tam w pierwszej kolejności poszukałem punktu informacji turystycznej i powiedziałem, że mam 4h na zwiedzanie. Miła Pani pokazała mi co mogę zobaczyć. Dalej szybki powrót na lotnisko i lot do Santiago de Chile. Tam nie było czasu na zwiedzanie. Była wręcz walka o każdą minutę. Pomiędzy lotami miałem niespełna 2h. W tym czasie musiałem odebrać swój główny bagaż, nadać go ponownie i odprawić się. Ci którzy lądowali w Santiago (w ogóle w Chile) wiedzą jak to skomplikowane. Chodzi o obostrzenia przewożonych rzeczy, w szczególności jedzenia. Kilka minut przed odlotem zameldowałem się przed swoją bramką.
Po przylocie do Punta Arenas na lotnisku zgadałem się z przypadkowymi ludźmi i na spółkę wzięliśmy taksówkę, co w rezultacie dało dużo tańszą podróż do mojego hostelu. Tak hostelu, w trakcie podróży staram się nie spać w hotelach bo są dużo droższe. Za zaoszczędzone pieniądze wolę zobaczyć więcej. Dodatkowo w hostelach poznaje się mnóstwo ciekawych ludzie a jak człowiek zamknie się w hotelowym pokoju to już niekoniecznie. Już od kolejnego dnia pobytu w Punta Arenas zacząłem zwiedzać, najpierw wycieczka na wyspę Magdaleny i Marty aby zobaczyć pingwiny w ich naturalnym środowisku. Wycieczka tylko na pół dnia bo o 16 mieliśmy pierwsze spotkanie, sprawdzanie sprzętu i dokumentów.
Kolejnego dnia wycieczka do Patagonii w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Odwiedziłem park Torres del Paine. Coś pięknego. Brakuje mi słów do opisania tego miejsca.
Kolejny dzień to odprawa przed lotem na Antarktydę, znowu sprawdzanie bagaży, dokumentów i szkolenie przed lotem. Dość to wszystko skomplikowane. Właśnie 3 dnia pobytu w Punta Arenas (17.12) mieliśmy lecieć na Antarktydę, jeśli oczywiście warunki pozwolą. Musi być min 12h okno pogodowe. Lot w 1 stronę trwa 4,5h, rozładunek i załadunek kolejne 3h i powrót również 4,5h. Jeśli nie ma wystarczającego czasu to czekamy. I tak właśnie czekamy. Dostaliśmy wiadomość, że pogoda jest na tyle zła, że dopiero 18.12 po godzinie 19 dostaniemy kolejne informacje. Dzięki temu rano mieliśmy czas wolny. Ja wraz z moją grupą wyruszyliśmy poza miasto na trekking do pobliskiego parku. Jak widzicie nie próżnujemy.
Park ten to Magallanes National Reserved. Nie spodziewałem się zobaczyć tutaj lasu deszczowego a taki właśnie jest. Piękne miejsce. W tym momencie czekamy w hotelu na wiadomości na temat lotu. Niebo zachmurzone, pada deszcze. Raczej nici z lotu dzisiaj.
W tym momencie nie wiadomo kiedy będziemy atakować szczyt, im bardziej przeciąganie się podróż na Antarktydę tym późniejszym dotrzemy na niego, a w pierwszy plan to okolica 25 lub 26 grudnia. Na razie jest wszystko pod kontrolą, ale jeszcze ze 2 dni zwłoki i zrobi się nerwowo.
Czego się obawiam? Sądzę, że najbardziej obawiam się niskich temperatur. Na szycie w okolicach świat ma być temperatura odczuwalna -51st C (z uwzględnieniem wiatru) więc może być chłodno. Moja ekipa, można powiedzieć jest z całego świata, ja z Polski, Lubov z Moskwy, Blake , Ken i Chase z USA oraz Xiaolin z Chin (ale mówimy na niego Yolo) Dogadujemy się oczywiście w najbardziej uniwersalnym języku świata - po angielsku.
Tymczasem jest już po 19 i dalej nie mamy żadnych informacji na temat lotu…
Asseco Resovia po dość zaciętej walce w Hali Podpromie pokonała Aluron Virtu CMC Zawiercie 3:1, w setach kolejno: 25:20, 20:25, 25:19, 27:25. Rzeszowscy siatkarze pokazali się dużo lepiej niż w większości spotkań do tej pory.
Wygrana w pierwszym secie to duża zasługa świetnej gry Zbigniewa Bartmana i Nicolasa Marechala.
Początek drugiego seta to wyrównana walka, jednak w jego drugiej części przyjezdnym udało się odskoczyć na kilka punktów i rzeszowianie nie dogonili już wyniku.
Trzeci set do stanu 19:18 toczył się niemalże punkt za punkt, ale w końcówce to rzeszowianom udało osiągnąć sporą przewagę i w ostateczności objąć prowadzenie w setach na 2:1.
W czwartym secie na początku Resovia znów odbiegła przyjezdnym na kilka punktów, jednak tym udało się wyrównać do wyniku 14:14, a później nawet uzyskać przewagę. Końcówka to zacięta gra obu drużyn, którą w ostateczności wygrali rzeszowianie.
Najwięcej punktów (20) dla Asseco zdobył Zbigniew Bartman i to on został MVP meczu.
Rzeszowianie po tej wygranej mają 13 punktów i zajmują w tabeli 9 miejsce. Przed naszymi siatkarzami są zawodnicy z Radomia, którzy uzbierali od początku sezonu 16 punktów, ale mają też o jeden mecz rozegrany mniej. To właśnie z nimi Asseco rozegra kolejne spotkanie już w ten piątek na Hali Podpromie. Start o godz. 17:30.
Developres Sky Res Rzeszów wygrał dziś swój ostatni mecz Ligi Siatkówki Kobiet w tym roku. W Hali Podpromie rywalkami Developresu były zawodniczki Radomki Radom.
Obu drużynom przed meczem zależało tylko na zwycięstwie i rzeczywiście początek był bardzo wyrównany, punkt za punkt... Ale to podopieczne trenera Antigi pod koniec pierwszego seta wyszły na 2 punktowe prowadzenie. 23 do 21. I w tej kluczowej fazie, tego prowadzenia już nie oddały, wygrywając pierwszego seta do 22. Piłkę setową wykorzystała Jelena Blagojević.
W drugim secie rzeszowianki miały już większą kontrole nad przebiegiem gry. W pewnym momencie przewaga podopiecznych trenera Antigi wynosiła już 5 punktów. I podobnie jak w secie pierwszym, tego prowadzenia już nie oddały, wygrywając do 20.
Trzeci set to już dominacja Developresu, praktycznie wszystko wychodziło rzeszowiankom. A kibicom szczególnie mógł podobać się wynik. 11 do 3 i podobną różnicę na tablicy wyników oglądaliśmy już do końca. 23 do 13, 24 do 13, 24 do 14 i wreszcie 25 do 14.
Zawodniczką meczu wybrana została Katarzyna Zaroślińska-Król.
Najbliższy mecz rzeszowskie siatkarki rozegrają we Francji już w środę. Rywalem będzie zespół ASPTT Mulhouse - to rewanż 1/16 finału Pucharu CEV. Pierwsze spotkanie w Rzeszowie nasz zespół wygrał 3 : 2. Transmisja w środę na naszej antenie.
W meczach 9 kolejki II ligi siatkarzy :
Extrans Sędziszów Małopolski pokonał na wyjeździe KKS Kozienice 3 : 1,
Karpaty Krosno przegrały z MOSIR –em Jasło 2 : 3,
Błękitni Ropczyce ulegli Wisłokowi Strzyżów 1 : 3,
a Neobus Niebylec także 1 : 3 przegrał z Avią Świdnik.
W Rzeszowie odbyły się uroczystości w 38. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego z udziałem przedstawicieli Solidarności, samorządowców i uczniów rzeszowskich szkół.
Uroczysta liturgia w intencji ofiar stanu wojennego i poszkodowanych została odprawiona w kościele Farnym, a potem jej uczestnicy przeszli pod krzyż misyjny obok kościoła, gdzie złożyli wieńce i zapalili znicze.
Roman Jakim przewodniczący NSZZ Solidarność Regionu Rzeszowskiego apelował o pamięć o dramatycznych wydarzeniach sprzed lat. Z kolei osoby, które pamiętają dzień ogłoszenia stanu wojennego, wspominały w rozmowie z nami atmosferę strachu, czołgi na ulicach, patrole milicji i ZOMO oraz aresztowania i internowanie.
Szacuje się, że podczas stanu wojennego, trwającego do 1983 roku, internowano na Podkarpaciu około pół tysiąca osób - działaczy opozycji antykomunistycznej.