W Przemyślu pięcioosobowa rodzina, w mieszkaniu komunalnym przy ulicy Grodzkiej, od kilku lat zmaga się z wilgocią i ogromnym zagrzybieniem.
O sytuacji powiadomiła nas 10-letnia Patrycja pisząc w liście, że dzieci w szkole drwią z niej bo przesiąknięta jest zapachem grzyba, ale co gorsze podobnie jak ona i jej brat i siostra chorują z powodu wilgoci.
Rodzice, pomimo dobrych chęci nie potrafią rozwiązać problemu. Zamiana mieszkania nie wchodzi w grę, gdyż status materialny tej rodziny jest niski. Matka nigdzie nie pracuje, a ojciec podejmuje dorywcza prace na budowach.
Mieszkanie ma charakter kwaterunkowego. Zostało przydzielone 7 lat temu i wówczas nie było zawilgocone. Rodzina rok temu złożyła wniosek do UM o zamianę mieszkania.
Urzędnicy w magistracie przyznają, że wilgoć utrudnia życie i może być nawet szkodliwa dla zdrowia. SANEPID stwierdził brak wentylacji stwierdzając, że mieszkanie nie nadaje się do zamieszkania.
Problem sprowadza się teraz do braku mieszkania zastępczego. W kolejce na podmianę czekać trzeba co najmniej 5 lat.
Witold Wołczyk rzecznik prasowy UM poinformował nas, że gmina miejska Przemyśl nie ma udziałów większościowych w kamienicy gdzie znajduje się to mieszkanie, a Wspólnota Mieszkaniowa zobowiązana do znalezienia przyczyny wilgoci nie uczyniła tego. Być może gdy zostanie do tego zmuszona na drodze prawnej uda się zlikwidować wilgoć. Według naszego rozeznania, skoro nie ma tam wentylatorów, to po prostu trzeba je zamontować ale ponoć nie ma takich możliwości technicznych. Tymczasem wilgoć, grzyb stwarzają ogromne zagrożenie dla zdrowia i życia małych dzieci.