Dziś 108. rocznica urodzin patrona jednej rzeszowskich ulic - Wacława Kopisto.
Był kapitanem piechoty Wojska Polskiego, żołnierzem Armii Krajowej "Cichociemny", ofiarą komunistycznych prześladowań. Walczył w kampanii wrześniowej, później przez Węgry i Francję dotarł do Anglii, gdzie dołączył do grupy doskonale wyszkolonych komandosów.
Jak sam mówił, żołnierze byli wszechstronnie przygotowywani do działań dywersyjnych: "To było minerstwo, strzelectwo, terenoznawstwo, dowodzenie oddziałami czy sabotaż. Był też kurs szpiegowski, otwieranie zamków, podrabianie pieczątek, czy używanie atramentu sympatycznego" - mówi Wacław Kopisto w jednym z nagrań dla Radia Rzeszów.
Po zrzuceniu na spadochronie do Polski Wacław Kopisto wziął udział w styczniu 1943 roku w brawurowej akcji Armii Krajowej odbicia więzienia Gestapo w Pińsku na dzisiejszej Białorusi. Wśród uwolnionych było kilku ważnych oficerów AK.
Wacław Kopisto był także organizatorem obrony przed UPA. Po aresztowaniu przez NKWD, 10 lat spędził w łagrach. Po powrocie do Polski osiedlił się w Rzeszowie, gdzie zmarł.