Lekarz z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie pod lupą Prokuratury. Śledczy sprawdzają czy mógł narazić życie pacjentów na niebezpieczeństwo, przyjeżdżając do nich pod wpływem alkoholu.
Do zdarzenia doszło w grudniu ubiegłego roku. 34-letni medyk był w zespole ambulansu na trzech interwencjach w Rzeszowie i Nienadówce. Najpierw wezwano go by stwierdził zgon pacjenta, potem był u chorego z dolegliwościami żołądkowymi, a w końcu u dziewczynki, która miała ospę i zapalenie spojówek. Babcia dziecka wyczuła od lekarza alkohol i wezwała policję.
Okazało się, że lekarz miał 0,98 promila alkoholu w organizmie. Tymczasem pełnienie obowiązków zawodowych w stanie nietrzeźwym jest wykroczeniem.
Prokuratura sprawdza teraz czy pijany lekarz sprowadził zagrożenie na zdrowie i życie pacjentów, a to jest już przestępstwem, za które grozi mu kara od trzech miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.