Po wypadku na szkolnej strzelnicy matka 17-letniego Rafała twierdzi, że oboje z synem zostali pozostawieni samym sobie. Do zdarzenia doszło w maju ubiegłego roku w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 w Stalowej Woli.
Po wystrzeleniu pocisku do tarczy metalowy odłamek rykoszetem ranił ucznia, który stracił lewe oko. W ciągu roku chłopiec przeszedł cztery ciężkie operacje. Ze względu na stan zdrowia oraz częste wyjazdy do szpitali w Lublinie i Nałęczowie, Rafał ma indywidualny tok nauczania.
Jego matka jest zbulwersowana, że do tej pory ani nauczyciel strzelania, ani dyrektor szkoły nie przeprosili za ten wypadek i nie zaproponowali żadnej pomocy. Brak zainteresowania losem okaleczonego ucznia zarzuca też staroście, powiat jest organem prowadzącym dla szkoły. Kobieta podkreśla, że syn musiał sprzedać swój sprzęt sportowy, żeby rodzinę było stać na jego leczenie.
Nauczyciel i dyrektor szkoły usłyszeli zarzuty prokuratorskie i obaj są zawieszeni w czynnościach służbowych. Z kolei starosta stalowowolski dystansuje się od wypadku w podległej mu placówce, bo jak twierdzi, ten problem go nie dotyczy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że przed dwoma miesiącami gospodarz powiatu oraz dyrektor szkoły zostali odznaczeni za "szczególne zaangażowanie w pomoc pokrzywdzonym".
Śledztwo w sprawie wypadku na szkolnej strzelnicy w Stalowej Woli prowadzi tarnobrzeska Prokuratura Okręgowa. Niewykluczone, że zarzuty otrzymają kolejne osoby.