Trwa śledztwo ws. podpalenia polskiej szkoły w Mościskach na Ukrainie. Do zdarzenia doszło pod koniec maja, ale sprawca wciąż nie został jednak ustalony. Przewodnicząca sejmowej komisji łączności z Polakami za granicą Anna Rodziewicz-Schmidt (PiS) poinformowała, że w najbliższych dniach przedstawiciele komisji mają udać się na Ukrainę, gdzie w planach jest m.in. wizyta w szkole im. Królowej Jadwigi w Mościskach, gdzie w doszło do podpalenia. Według informacji przekazanych przez wiceszefa MSZ Jana Dziedziczaka, ogień został wzniecony od wewnątrz budynku "przy pomocy substancji łatwopalnej dostarczonej za pomocą pochodni". Jak dodał - wciąż nie ustalono ostatecznie wersji przyczyn pożaru, ani jego sprawcy. Poinformował ponadto, o niedawnym spotkaniu przedstawiciela konsulatu generalnego RP we Lwowie z merem Mościsk. Mer - kilkakrotnie z całą stanowczością stwierdził, że próba podpalenia nie ma podtekstu politycznego, a jest wyłącznie ekscesem chuligańskim o trudnej do ustalenia motywacji.
Z kolei poseł Kukiz'15 z Przemyśla zwrócił uwagę, że Ukraińska służba bezpieczeństwa zastrasza ludzi - w tym dyrektorkę szkoły - by nie wypowiadali się na temat pożaru.
W ciągu ostatniego półrocza na Ukrainie doszło do szeregu incydentów związanych z polskimi miejscami pamięci narodowej oraz placówkami dyplomatycznymi. Zdewastowano m.in. pomnik Polaków pomordowanych w Hucie Pieniackiej oraz ostrzelano konsulat Polski w Łucku.
Wszystkie te zdarzenia zostały potępione przez władze w Kijowie, które oceniały, że stoi za nimi "strona trzecia" dążąca do wywołania konfliktu między Polską i Ukrainą; jako zleceniodawców wskazywano rosyjskie służby specjalne.