Na Podkarpaciu są tony zniszczonych przez powódź mebli, ubrań i sprzętu AGD, a gminy nie mają pieniędzy , żeby zorganizować odbiór powstałych odpadów.
W ubiegłym tygodniu, podczas gwałtownych deszczy, najbardziej ucierpiały powiaty: przeworski, przemyski, rzeszowski, łańcucki, jasielski, krośnieński oraz brzozowski. Wielu ludzi straciło dobytek swojego życia . Niektórzy już wynieśli z domów setki przedmiotów pokrytych mułem , inni wciąż sprzątają.
Gminy mają obowiązek zorganizować odbiór powstałych odpadów, ale brakuje na to pieniędzy. Tak jest m.in w gminie Chmielnik koło Rzeszowa. Jak opowiadał nam wójt Krzysztof Grad, w momencie kulminacyjnym przez gminę przeszła fala powodziowa o wysokości 2 metrów . To była siła, która zabierała wszystko co napotkała na swojej drodze. Do dzisiaj gmina odebrała około 90 ton odpadów, a czeka drugie tyle. Żeby wszystko posprzątać, samorząd musi mieć około 300 tys zł. To są olbrzymie pieniądze, gmina musiałaby zlikwidować wszystkie możliwe rezerwy zapisane w budżecie.
Na prośbę samorządowców, marszałek Podkarpacia Władysław Ortyl zwrócił się do zarządców instalacji, które mogą przyjmować odpady z klęsk żywiołowych, o rozważenie możliwości przyjęcia tych odpadów bez pobierania opłat.