Na Pograniczu Nadsańskim przed wieczerzą wigilijną gospodarz wnosił do izby tzw. króla. Był to snopek zboża, który stał w kącie izby do Trzech Króli. Jak wspomina Aniela Mrówka z Cewkowa Woli w pow. lubaczowskim, potem robiło się z niego małe powrósła i obwiązywało drzewka owocowe w sadzie, by uchronić je przed wszelkim robactwem.
Ojciec, wchodząc do izby z królem, składał życzenia domownikom: Na szczęście na zdrowie ze świętą wilią, Mama odpowiadała na to: Daj Boże szczęścia, zdrowia, żeby my ten rok szczęśliwe sprowadzili, a drugiego roku doczekali wszyscy razem w zdrowiu.
Wigilię zaczynano wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki. Na stole zawsze był talerz i łyżka "dla przybysza". Wieczerzę spożywało się z jednej miski, pod stołem stawiano dzieżę, żeby chleba nigdy nie zabrakło. W kącie stawiano "maśniczkę", żeby nie zabrakło masła i osoba, która pierwsza wracała z pasterki, musiała ja zanieść do komory.