Pokonując zaspy śniegu, grupa mieszkańców Przemyśla na nogach dotarła do miejsca mordu 2 tysięcy Żydów z getta przemyskiego rozstrzelanych przez Niemców w 1942 roku, po to by oddać im cześć i wyrazić wdzięczność za materialne dziedzictwo, jakie po sobie w tym mieście pozostawili: głównie piękne kamienice.
Upamiętnienie przemyskich Żydów jest oddolną inicjatywą, do której nie wnoszą wkładu żadne władze oraz organizacje. Wszystko zaczęło się ponad 20 lat temu, gdy redaktor lokalnego tygodnika ŻYCIE PODKARPACKIE Jacek Szwic po żmudnych poszukiwaniach odkrył miejsce zbrodni. Przy pomocy wykrywacza materiału wydobył z ziemi fragmenty ubrań, guzików i przybory codziennego użytku. Odbyła się ekshumacja. Potem z przyjacielem Łukaszem Bietką, który stracił tam najbliższych, ustawili w miejscu mordu pękniętą macewę. Od tego czasu grupa mieszkańców Przemyśla rokrocznie w styczniu z okazji Dni Judaizmu oraz w lecie w rocznice tragedii, odwiedzają to miejsce, zapalając znicze. Z roku na rok uczestników upamiętnienia przybywa.