Owacjami na stojąco zakończyła się sceniczna premiera słuchowiska "Wesele - Ja to czuję, ja to słyszę" w Teatrze Maska w Rzeszowie. To multimedialny spektakl łączący sceny z "Wesela" grane na żywo z nagranym wcześniej obrazem Jerzego Treli w roli Wernyhory, a także sceny dopisane przez reżysera i współautora słuchowiska Jana Niemaszka, opowiadające o życiu twórcy "Wesela".
Emisji fragmentów słuchowiska towarzyszyły zdjęcia z pracy nad nim w radiowym studiu. Premiera radiowa w najbliższy piątek, sobotę i niedzielę na naszej antenie. Początek o godz. 19.00.
Słuchowisko powstawało przez pięć ostatnich miesięcy, a wzięli w nim udział wybitni artyści: Anna Polony, Jerzy Trela, Jan Nowicki oraz rzeszowscy aktorzy, m.in. Monika Szela, Przemysław Tejkowski, Robert Chodur czy Józef Hamkało. Realizacją akustyczną zajął się Maciej Rosół. Przedsięwzięcie dofinansowane zostało przez Filmotekę Narodową - Instytut Audiowizualny. Dziękujemy za wszystkie gratulacje i dowody uznania.
http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/ja-to-czuje-ja-to-slysze.html
Mamy list otwarty do Pana pewnego
Co nie zagaduje nas zwykłym ten-tego
Banałów, frazesów ci on nie nosi
Jeno marynarkę taką retro cosik
Wesele On czuje, On je dobrze słyszy
Przeca w Bronowicach bawili bez ciszy
A to człek taki, że sam na siebie wrzaśnie
Papierosa spali - bo to Polska właśnie
O, Reżyserze, co w radia świecisz bramie
Co dźwięki bierzesz brzemienne na ramię
I dźwigasz prosto i presto pod strzechy
By potem słyszeć i achy, i echy
Panie Drogi Janie, Niemaszku jedyny
Słów parę do Ciebie, my córy i syny
Rozgłośniane, polskie, swojskie, niepokorne
Czasem my ugory, czasem pola orne
Na których zasiałeś Wyspiańskie ziarenka
Chociażeś wiedział, że to znój, udręka
Tak chodzić, ustalać, zabiegać, zaczyniać
Miał to być listonosz, a wyszła - Boryna
Mieli być sumienni, nauczeni, zwarci
Bo grafik, terminy i premiera z żarciem
I jeszcze wyzwanie, gdyż to jest klasyka
Co to której czas się nie ima, nie tyka
A Ty skromnie, przy ścianie ku nam się skradasz
Z kawą, scenariuszem, szepcząc biada-biada
W końcuś nas ujarzmił tem skradaniem swojem
I zapędziłeś do sita - by przecedzić znoje
Z nas co poniektórzy namawiani często
Mieli dość - nie każdy każdego zagra lekko
Nie masz... Nie masz ku... mać nadzieje - gadali
W kulturę łacińską okutani cali
My też jak synowce, co zawsze na przedzie
Przyszlim i wołalim, że jakoś to bedzie
Z nami Nowickie Trele, anielskie Polony
Więc nie rozdzióbią nas - ni kruki, ni wrony
My są dziennikarze z dyscypliną małą
Mogłeś nas ujarzmić dzięcieliną, pałą
Albo zamknąć w studiu i se pójść na miasto
Ale - w Tobie pragnienie nie zagasło
By zjadaczy chleba w weselników przekuć
By tak z nich wydobyć to słowo sprzed wieku
Że wnet Chińcyki nie trzymają się mocno
Bo wolą Tarnobrzeg, Przemyśl, Rzeszów, Krosno
Wracając do adremu czyli do Ciebie
Janie spracowany, popatrzaj przed siebie
Już się nie boimy żadnej we wsi ruchu
Nawet, gdy nas obśmiją i w ciele, i w duchu
Za to pójdziem pieszo do tych świątyń progów
Wypić Twe zdrowie ze złotego rogu
Radiowcy z Wesela niżej podpisani
Co mówią do ludzi, lecz grają do bani
(Nadano z Rzeszowa, a dokładnie z radia
Ze studia Nalepy, gdzie nie każdy trafia
W listopadzie - dwa tysiące siedemnaście
Polaków ciężka pora - chwilę świeci jaśniej)
Roman Adamski