Prokuratura Okręgowa w Krośnie sprawdza czy lekarze są winni śmierci 63-letniego mieszkańca Zagórza, który z ostrym bólem brzucha dwa razy w weekend zgłosił się na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Sanoku, potem w Lesku.
Zdaniem rodziny w pierwszej placówce nie zdiagnozowano kamicy nerkowej, w drugiej skutecznie jej nie wyleczono. Po spędzeniu nocy na oddziale w Lesku mężczyznę wypisano do domu. Po krótkim czasie nasilił mu się ból, pojawiły się drgawki i problemy z oddychaniem, dlatego najbliżsi przewieźli go do szpitala w Krośnie. Lekarze zdiagnozowali sepsę, ponieważ tzw. "kamienie" zatkały moczowody, przez co wdało się zakażenie. Mimo starań medyków, pacjenta nie udało się uratować.
Zawiadomienie do Prokuratury złożyła rodzina, żeby - jak mówi pani Karolina - śmierć jej teścia nie poszła na marne. - Według naszej subiektywnej opinii, wszystkiemu winni są lekarze z Sanoka i Leska, którzy zajmowali się tatą mojego męża - dodaje.
Henryk Przybycień, dyrektor szpitala w Sanoku, zapewnia, że zrobi wszystko, żeby wyjaśnić sytuację. Powołano specjalną komisję, która ma zbadać oraz ocenić działania i decyzje lekarzy. Podobnie wypowiada się Robert Płaziak, dyrektor lecznicy w Lesku.