Atmosfera posiedzeń przemyskiego samorządu przypomina ulicę. Padają wulgarne słowa, wypowiedzi radnych zagłuszane są syczeniem i buczeniem, padają groźby.
W opinii radnych opozycji (PiS, Regia Civitas i SLD) agresję nakręcają radni z otoczenia prezydenta miasta PO, Kukiz 15 i Konfederacji, którzy do niedawna mieli większość głosów w samorządzie. Trzeba z tym skończyć dla dobra mieszkańców - to główna myśl przewijająca się podczas konferencji prasowej radnych opozycji poświęcona temu problemowi. Radni twierdzą, że są marginalizowani przez prezydenta miasta Przemyśla, a ich głos jest zagłuszany przez radnych z jego otoczenia oraz przez zapraszane przez nich osoby na posiedzenia samorządu. Nie zgadzają się z takim zachowaniem. Żądają od prezydenta miasta współpracy i uwzględniania ich głosu. Za ubiegły rok wystawili prezydentowi żółtą kartkę - jeszcze nie czerwoną.
Kilka dni temu nie udzieli mu wotum zaufania oraz absolutorium za wykonanie budżetu. Wojciech Bakun prezydent Przemyśla wyraził w rozmowie z nami zdziwienie kierowanymi zarzutami pod jego adresem. Twierdzi, że drzwi jego gabinetu są zawsze szeroko otwarte dla samorządowej opozycji, ale skoro jest niedosyt, to jeszcze bardziej je otworzy. Co do zachowań radnych na sesji nie chce się wypowiadać, bo to nie jego rola by zaprowadzać tam porządek, lecz przewodniczącego Rady Miejskiej.