Do końca roku przedłużono śledztwo w sprawie malwersacji w punkcie kasowym w Husowie w powiecie łańcuckim. Biegli potrzebują więcej czasu na analizę podpisów, które znajdują się na potwierdzeniach transakcji finansowych. Nadal nie wiadomo co się stało z ponad milionem zł, który dwa lata temu zniknął z kont blisko 80 mieszkańców powiatu. Na większości dokumentów, które już sprawdzili grafolodzy, podpisy są fałszywe - powiedział nam Zastępcą Prokuratora Okręgowego w Rzeszowie. Artur Terlecki precyzuje, że są to dowody wpłat i wypłat oraz potwierdzenia sald.
Prokurator dodał, że nie jest wykluczone iż w tej sprawie nikt nie usłyszy zarzutów. "Jedna z osób, na którą pośrednio wskazują dowody jest nieżyjąca pracownica banku". Wg. relacji świadków miała osobiście prowadzić ich rachunki i dokonywać księgowań - zaznaczył Artur Terlecki.
Sprawa wyszła na jaw po śmierci kasjerki w lutym 2015 roku. Wtedy klienci punktu kasowego, który należy do Banku Spółdzielczego w Głogowie Małopolskim, zorientowali się, że na ich kontach nie ma pieniędzy. Okazało się, że przez wiele lat ktoś bez ich wiedzy kradł pieniądze a potem je oddawał. Śledczy ustalają dokładny mechanizm przestępstwa.