Prokuratura Rejonowa w Lesku, która wyjaśnia sprawę tajemniczej awionetki znalezionej w Bieszczadach zwróciła się do strony łotewskiej o pomoc prawną. Rozbity samolot odkryli we wrześniu ubiegłego roku robotnicy leśni. Był zawieszony na drzewach w rejonie Laworty koło Ustrzyk Dolnych. W środku nie było nikogo. Nie było też żadnych śladów, mogących doprowadzić do identyfikacji osób, które wówczas leciały maszyną.
Prokuratura w Lesku ustaliła, że samolot na Łotwę trafił z Polski kilkanaście lat temu. Jak poinformowała prokurator rejonowy w Lesku Maria Chrzanowska prokuratorzy łotewscy zostali poproszeni o przesłuchanie władz Stowarzyszenia, na które zarejestrowana była maszyna. Chodzi o wyjaśnienie, kto feralnego dnia dysponował samolotem.
Prokurator Chrzanowska dodała, że na tym etapie śledztwa trudno powiedzieć, dlaczego maszyna znalazła się w Bieszczadach. Będzie to wyjaśniane w toku śledztwa, po zebraniu wszystkich materiałów. Przypuszcza się, że awionetka mogła być wykorzystywana przez przemytników.