Kilkanaście osób regularnie trenuje na Podkarpaciu snowgliding. To nowa zimowa dyscyplina w której narciarze, przy wietrznej pogodzie, są ciągnięci przez niewielkie skrzydło paralotniowe. Wymyślił ją Wacław Kuzło - od wielu lat szkolący bieszczadzkich paralotniarzy.
Miłośnicy Snowglidingu spotykają się na odkrytych, górskich zboczach Beskidu, Bieszczadów i Gór Słonnych. Można ich spotkać także w dolinach. Jak podkreśla Kuzło - jazda wymaga krótkiego przeszkolenia by nieco zmienić narciarskie nawyki. Zabawa jest jednak przednia - można jechać pod górę z prędkością przekraczającą 60 km/godz.
Snowglidingu uczy się m.in. pochodzący z Podkarpacia Piotr Śliwiński. Podróżnik, który od 12 lat co roku okrąża ziemię i zdobył już prawie wszystkie najwyższe szczyty poszczególnych kontynentów - ostatnio wchodząc na Everest. Do korony brakuje mu tylko Masywu Vinsona na Antarktydzie. W planowanej wyprawie rozważa wykorzystanie tego oryginalnego napędu. Jak mówi, jest wiele miejsc na świecie gdzie będzie mógł w ten sposób podróżować - np. w Norwegii i na Syberii
Wg. Wacława Kuzło skrzydło może ciągnąć nie tylko narciarza ale też pokaźny, nawet 150 kg ładunek na saniach.