Ludzie chodzący po szlakach nie są narażeni na ataki niedźwiedzi - uspokaja Edward Marszałek,rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Nie było takiego przypadku w ostatnich latach.
To komentarz do zdarzenia z minionej soboty. W okolicach Komańczy 50-letni mężczyzna został mocno poturbowany przez niedźwiedzia w leśnym młodniku. Była tam najprawdopodobniej niedźwiedzica z młodymi.
Wg. E.Marszałka do 90 procent takich ataków dochodzi w trakcie poszukiwania w leśnych ostępach zrzuconych poroży - tak było też w tym przypadku. Jak dodaje, niedźwiedzie nie chcą zabijać - rany jakie powodują świadczą o tym, że zwierze chce odpędzić intruza, którego z łatwością mogłoby zabić. W ostatnich kilkunastu latach w Bieszczadach zanotowano tylko jeden śmiertelny przypadek - w okolicach Olszanicy.
Leśnik radzi, by w razie ataku nie uciekać - nie ma na to szans. Warto krzyczeć i paść na ziemię osłaniając głowę.
W podkarpackich lasach żyje ponad dwieście niedźwiedzi. Ta liczba wiosną może być większa, bo młode niedźwiadki, urodzone w styczniu czy lutym, dopiero wychodzą na pierwszy spacer. Groźne mogą być nie tylko ich matki ale także stare niedźwiedzie poszukujące pożywienia po zimie. W lesie zachowujmy szczególną ostrożność ostrzegają leśnicy.