powiat łańcucki
Dzisiaj po 8 rano w Łańcucie pociąg relacji Szczecin - Przemyśl potrącił kobietę. W wyniku potrącenia kobieta o nieustalonej jeszcze tożsamości poniosła śmierć na miejscu.
Do wypadku doszło na torach kolejowych przy ulicy Kąty.
Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia okoliczności tragicznego zdarzenia.
Ruch kolejowy pomiędzy Rzeszowem a Łańcutem odbywa się wahadłowo.
Muzeum Zamek w Łańcucie przygotowuje wystawę pokazującą dzieje Łańcuta i jego mieszkańców w okresie odzyskiwania przez Polskę Niepodległości. W związku z tym placówka zaapelowała o udostępnienie dokumentów, zdjęć i pamiątek dotyczących tego okresu. Cenne jest każde świadectwo historii tamtych lat. Muzeum liczy, że mieszkańcy przekażą zdjęcia przodków uczestniczących w I wojnie światowej, czasopisma z tego okresu i inne dokumenty rodzinne.
Jak mówi Edyta Kucaba - Łuszczek z łańcuckiego muzeum - jeśli ktoś nie chce się pozbyć rodzinnych pamiątek zostaną mu zwrócone po zeskanowaniu.
Apel Muzeum Zamku w Łańcucie skierowany jest nie tylko do obecnych mieszkańców Łańcuta, ale wszystkich osób, które posiadają jakiekolwiek dokumenty dotyczące dziejów miasta w 1918 roku.
Pierwszy zamek w Łańcucie odkrywa swoje tajemnice. Archeolodzy opublikowali wyniki badań znaleziska na tzw. "Wzgórzu Plebańskim". Latem odkopano tam pozostałości budowli, w której najpierw - od 14 wieku mieszkali Pileccy a później Stadniccy, ze słynnym "Diabłem łańcuckim" na czele. Wiadomo, że początkowo zamek był drewniany, a potem murowany, miał też spore piwnice. "Nie ulega wątpliwości, że budowla ta miała, duże znaczenie" - powiedział nam archeolog Mirosław Mazurek. Jego zdaniem była to siedziba możnowładcza z pełną infrastrukturą.
Podczas wykopalisk odnaleziono 17 tys różnego rodzaju wyrobów ceramicznych, ale nie tylko. Były też monety - w większość bardzo źle zachowane. Najcenniejsza to trzeciak z czasów Władysława Jagiełły. Obecnie trwa jego renowacja. Są też zagadkowe znaleziska, jak np. fragmenty spalonych, drewnianych schodów, prawdopodobnie z 16 wieku. Archeolodzy znaleźli przy nich klucz. Naukowcy doliczyli się też około 2 tys. fragmentów kafli ceramicznych. Na głębokości 3 metrów odnaleziono też pozostałości po belkach i zarys drewnianego budynku. Trwają starania by eksponaty zostały zaprezentowane na stałej wystawie. Przypuszczalnie będzie można je podziwiać w budynku dawnego Kasyna Urzędniczego w Łańcucie
Kolejne spotkanie w ramach cyklu Akademia Niepodległości odbędzie się w budynku dawnego Kasyna Urzędniczego Muzeum zamku w Łańcucie. Przedsięwzięcie, któremu patronuje Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie ma zasięg ogólnopolski i włącza się w obchody 100-lecia niepodległości Polski.
Dzisiejsze spotkanie w Łańcucie poświęcone będzie walce wyzwoleńczej jaką na początku XX stulecia prowadził Józef Piłsudski i Polska Partia Socjalistyczna oraz ruchowi "Promienistych" w Galicji. Wykładowcami będą prof. Janusz Odziemkowski z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz dr Jacek Magdoń z Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie.
Spotkanie, które ma charakter otwarty rozpocznie się o godz. 17:00 w Dziale Historii Miasta i Regionu Muzeum-Zamku w Łańcucie
W cyklu spotkań pod hasłem Akademia Niepodległości, pracownicy IPN oraz przedstawiciele uczelni wyższych bądź lokalnych środowisk przedstawią w formie popularnych wykładów drogę do odzyskania przez Polskę Niepodległości. Tematyka obejmuje okres od pierwszej dekady XX stulecia i czas I wojny światowej, odbudowywanie państwowości i kształtowanie granic po syntetyczny bilans międzywojennego dwudziestolecia.
Młodzież z Łańcuta chce przekonywać rówieśników i dorosłych mieszkańców do idei przeszczepów. A wszystko to w ramach kampanii społecznej "Drugie życie".
W Miejskim Domu Kultury w Łańcucie w Filii Podzwierzyniec odbywa się spotkanie, którego uczestnicy będą mogli posłuchać wykładów, a następnie wziąć udział w debacie z udziałem osób po przeszczepie, lekarzy, duchownych i prawników.
Podczas konferencji będzie możliwość wypełnienia oświadczenia woli dotyczącego zgody na pobranie narządów po śmierci. Natomiast w Zespole Szkół nr 2 przy ul. Podzwierzyniec 41 będzie można zarejestrować się w bazie potencjalnych dawców szpiku kostnego.
Szkoła jest jednym z 12 uczestników kampanii "Drugie życie" na Podkarpaciu, dzisiejsze spotkanie odbywa się pod patronatem Polskiego Radia Rzeszów.
Muzeum Polaków Ratujących Żydów im Rodziny Ulmów w Markowej zaapelowało o rzetelny przekaz dotyczący roli placówki i tragicznych losów jej patronów.
W opublikowanym na swojej stronie internetowej oświadczeniu, napisano, że powielane są błędne informacje o rodzinie Ulmów - jakoby zostali "sprzedani Gestapo przez sąsiadów, przy udziale strażaków, wliczając polskich urzędników". To cytat z amerykańskiego czasopisma "Politico", a zdaniem badaczy Ulmów zdradził prawdopodobnie granatowy policjant Włodzimierz Leś. To samo czasopismo zarzuca Muzeum, iż dąży do prezentowania Polaków jako „narodu ratujących”. Tymczasem - jak czytamy w oświadczeniu - Statut Muzeum wyraźnie precyzuje zadanie Muzeum, którym jest „ukazanie historii ratowania Żydów przez Polaków podczas II wojny światowej, polsko-żydowskich relacji w czasach Holokaustu, oraz upowszechnianie wiedzy o losach Rodziny Ulmów z Markowej”.
"Politico" na swojej stronie już zamieściło sprostowanie odnoszące się do swojego tekstu - poinformowało nas Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej.
Oświadczenie
OŚWIADCZENIE
W ostatnich tygodniach, w niemal każdej wypowiedzi wpisującej się w dyskusję nad tekstem nowelizacji ustawy o IPN, przywoływany jest przykład Muzeum w Markowej. Abstrahując od racji prezentowanych przez zwolenników i przeciwników zapisu, trudno jednakowoż przejść obojętnie wobec powielanych błędnych informacji o rodzinie Ulmów oraz samej ekspozycji muzealnej. W obliczu tych nadużyć, bezpośrednio uderzających w wizerunek Muzeum, czujemy się zobowiązani zabrać głos.
Całkiem niedawno wystosowaliśmy pismo do redakcji "Politico" oraz autora tekstu, który cytując anonimowych dziennikarzy podaje, że Ulmowie zostali ... sprzedani Gestapo przez sąsiada. Aktualnie oczekujemy na reakcję autora.
Od kilku dni krajowe media cytują inny tekst wiązany, na podstawie informacji podanych przez PAP, z Instytutem Yad Vashem. Także w tym tekście i jego powtórzeniach trudno nie zauważyć błędnej informacji o rodzinie Ulmów, zadenuncjowanej – zdaniem autorów – przez polskich sąsiadów. Dziwi i smuci nierzetelność przekazu, bo przecież wystarczy zapoznać się z monografiami lub zwiedzić muzealną ekspozycję, by wiedzieć, że Ulmów zdradził najprawdopodobniej Włodzimierz Leś – granatowy policjant z Łańcuta.
Cytowane błędy, pojawiające się wyjątkowo często w ostatnim czasie, zdarzały się i wcześniej. Pamiętamy publikowany w "Gazecie Wyborczej" artykuł dwóch uznanych badaczy informujących, iż Muzeum znajduje się na miejscu domu Ulmów, podczas gdy lokalizacja ta jest zupełnie inna. Wydawałoby się, że poczyniona zgodnie z zapewnieniem autorów kwerenda in situ powinna wyeliminować tak oczywiste błędy rzucające cień na rzetelność opublikowanego tekstu. Tu przynajmniej pojawiło się późniejsze sprostowanie.
Jako Muzeum mieliśmy okazję przekonać się, zwłaszcza w ostatnich dniach, jak krzywdzące bywają nie tylko tego rodzaju błędy merytoryczne, ale też uogólnienia i uproszczenia formułowane – paradoksalnie – często przez tych, którzy przed nimi przestrzegają. I znów przykładów dostarcza cytowany od kilku dni tekst, w którym Muzeum w Markowej zarzuca się, iż dąży do prezentowania całej nacji jako „narodu ratujących”. Statut Muzeum wyraźnie precyzuje zadanie Muzeum, którym jest „ukazanie historii ratowania Żydów przez Polaków podczas II wojny światowej, polsko-żydowskich relacji w czasach Holokaustu, oraz upowszechnianie wiedzy o losach Rodziny Ulmów z Markowej”. Realizujemy je nie pomijając bynajmniej wątków negatywnych, co widoczne jest i na ekspozycji, i w ofercie warsztatowej, i w organizowanych wydarzeniach. Zarzut jednostronności równie dobrze można formułować wobec tych, którzy w dyskursie o pełnym spektrum postaw Polaków wobec Zagłady Żydów odmawiają zasadności akcentowaniu pozytywnych przykładów, a jednocześnie w pełni akceptują epatowanie przykładami negatywnymi. Sam pomysł upamiętnienia polskiej pomocy prześladowanej w czasie niemieckiej okupacji ludności żydowskiej ratujących Żydów w formie dedykowanego im muzeum też nie powinien nikogo bulwersować. Wszak analogiczne muzea poświęcone bohaterom łotewskim, francuskim, włoskim czy niemieckim powstają w całej Europie (Rydze, Le Chambon-sur-Lignon, Nonantola, czy Berlinie) i nie wywołują takiej lawiny krytyki. Tam również ekspozycje poświęcone są bohaterom, bo z zasady to im, a nie złoczyńcom, stawia się pomniki.
W nadchodzących dniach pojawią się kolejne wypowiedzi dotyczące Muzeum Polaków Ratujących Żydów. Sformułowane zostaną kolejne wnioski, mniej lub bardziej trafne, mniej lub bardziej stosowne. Apelujemy, by ich podstawą był rzetelny przekaz.