powiat leski
Zaczęło się od walki z plagą dzików a skończyć ma się inwestycją w miejsce do wypoczynku i uprawiania sportów - głównie ekstremalnych.
Po ubiegłotygodniowej akcji wycinania krzaków i porządkowania góry Baszta w Lesku, co miało zlikwidować siedlisko uciążliwych dzików, przypomniano sobie o potencjale tego miejsca. Samorząd chce wykorzystać zapał mieszkańców a ludzie deklarują kolejne czyny społeczne.
Baszta góruje nad Leskiem od strony rzeki San. Wykorzystywali ją przed laty członkowie Grupy Sportów Ekstremalnych. Startowali z niej m.in pierwsi bieszczadzcy paralotniarze. Były też ekstremalne zjazdy rowerzystów - organizowano nawet Mistrzostwa Polski w których wygrywała późniejsza mistrzyni świata w kolarstwie górskim Maja Włoszczowska.
Entuzjaści ponownego wykorzystania walorów Baszty chcą przywrócić na niej dawne trasy i miejsce do startów paralotniarzy, które będzie też platformą widokową. W planie samorządu jest także m.in. tor saneczkowy a u stóp góry , nad Sanem plaża i przystań dla kajakarzy. Władze miasta przygotowują już plany i szukają źródeł finansowania planowanych inwestycji.
Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe zaczęły piąty sezon. Wróciły na tory po zimowej przerwie. To obecnie jedna z najpopularniejszych atrakcji Bieszczadów. Wielokrotnie nagradzana m.in tytułem Najlepszego Produktu Turystycznego w kraju - w konkursie Polskiej Organizacji Turystycznej.
Na razie drezyny jeżdżą w weekendy ze stacji macierzystej w Uhercach Mineralnych w kierunku Łukawicy i w stronę Stefkowej. W połowie kwietnia przejazdy będą już organizowane codziennie a końcem czerwca będzie można także korzystać z trasy Ustrzyki Dolne - Krościenko
Małe 4 - 5 osobowe drezyny napędzane są siłą mięśni dwóch spośród pasażerów - każda jedzie osobno ale poruszają się w większych grupach. Jeżdżą po linii kolejowej 108 - wiodącej z Zagórza do granicy z Ukrainą - od kilkunastu nie jest ona użytkowana przez PKP. Porządkuje ją i utrzymuje w sprawności załoga Bieszczadzkich Drezyn Rowerowych
Śladami pierwszowojennej przeszłości w Bieszczadach przeszli uczestnicy konferencji historycznej, która odbyła się w Cisnej. Grupa przewodników,historyków i regionalistów z Polski, Ukrainy,Czech i Słowacji odwiedziła cmentarz wojenny w Baligrodzie, gdzie złożono hołd poległym w wojennej zawierusze. Uczestnicy wyprawy zatrzymali się także w Huczwicach, skąd widoczna była góra Manyłowa, która kiedyś pochłonęła 1,5 tys. ofiar. Z kolei przy jednym z grobów żołnierskich, odkrytych w ostatnich latach na Chryszczatej , złożono gałązkę jedliny z pamiątkową szarfą
Polskiego Towarzystwa Leśnego i Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Ostatni punkt programu był tunel kolejowy w Łupkowie, gdzie przypomniano wojenne dzieje tego obiektu i epizod związany z dzielnym wojakiem Szwejkiem. Wyprawa zakończyła konferencję o bieszczadzkich lwach czyli uczestnikach wydarzeń, które na tym terenie rozegrały się zimą 1914 i 1915 r.
Ponad sto osób porządkuje teren wokół wzgórza zwyczajowo zwanego Basztą w Lesku.
Niegdyś było to miejsce często odwiedzane przez mieszkańców i turystów, skąd rozpościerała się piękna panorama na miasto i Bieszczady. Z czasem wzgórze zarosło tarniną i stało się siedliskiem dzików, które ostatnio zaatakowały pobliskie domostwa. Z kolei rosnąca tam trawa stwarza zagrożenie pożarowe - mówi uczestniczący w akcji instruktor paralotniarstwa Wacław Kuzło.
7-hektarowy teren z zarośli tarninowych czyszczą strażacy ochotnicy oraz mieszkańcy Leska i okolicznych miejscowości.
Burmistrz Leska Adam Snarski chciałby, aby wzgórze znów pełniło rolę rekreacyjną. Planuje tam stworzenie punktu widokowego, ścieżek rowerowych i spacerowych oraz toru saneczkowego.
Pieniądze na ten cel Lesko chce pozyskać z unijnego programu transgranicznego Polska - Słowacja. Przygotowywany jest projekt wspólnie z partnerskim miastem Snina na Słowacji.
Bieszczadzkie niedźwiedzie już się przebudziły. Po zimowej drzemce są głodne i mogą być niebezpieczne dla ludzi, zwłaszcza w razie niespodziewanego spotkania – podkreśla rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Krośnie Edward Marszałek.
"Od kilkunastu dni leśnicy w wielu miejscach już obserwowali te drapieżniki albo ich tropy" - powiedział w piątek PAP Edward Marszałek. Przypomniał, że przebudzony niedźwiedź jest głodny i może być niebezpieczny dla ludzi. "Zwłaszcza w razie niespodziewanego spotkania z człowiekiem. W poprzednich latach dochodziło w takich przypadkach do ciężkich obrażeń u ludzi" – dodał.
Zwrócił uwagę, że osoby wędrujące po górach nie powinny schodzić ze szlaków turystycznych. "Niedźwiedzie wyczuwając obecność człowieka, zazwyczaj unikają korzystania z wytyczonych tras" – wyjaśnił.
Według rzecznika krośnieńskiej RDLP ofiarami niedźwiedzi niejednokrotnie bywają zbieracze poroży jeleni. "Osoby, które poszukując poroży nieświadomie podeszły w pobliże gawry, nierzadko zostały poturbowane przez niedźwiedzie" – przypomniał Marszałek.
Jak dodał, na Podkarpaciu, w lasach m.in. Bieszczad, Beskidu Niskiego oraz na pogórzach Dynowskim i Przemyskim, bytujące tam jelenie od kilku tygodni zrzucają poroże. "Nie można ich zbierać w parkach narodowych, krajobrazowych i ostojach dzikiej zwierzyny" – przypomniał leśnik.
W południowo-wschodniej Polsce od początku lat 70. ubiegłego wieku wielokrotnie wzrosła liczba niedźwiedzi.
Ponad 40 lat temu było ich niespełna 20 i występowały jedynie w Bieszczadach. Ćwierć wieku później było ich już 50, a w pierwszych latach tego stulecia - 100. Natomiast aktualnie na Podkarpaciu bytuje blisko 200 tych drapieżników; 90%. polskiej populacji.
Wśród podkarpackich niedźwiedzi, jak dotąd, nie występuje zjawisko synantropizacji, czyli zaniku instynktownego strachu i skłonności do przebywania w pobliżu ludzi, głównie w celu łatwego zdobycia pożywienia. Takie przypadki zdarzają się np. u niektórych niedźwiedzi tatrzańskich.
Niedźwiedzie są wszystkożerne; dorosłe osobniki ważą ok. 300 kg, żyją do 50 lat. Należą do najbardziej niebezpiecznych drapieżników w Europie.
W Bieszczadach może dzisiaj wiać bardzo silny wiatr z prędkością do 110 kilometrów na godzinę. Prognozy dotyczą godzin popołudniowych.
W górach wciąż jest zima, obowiązuje 2 stopień zagrożenia lawinowego. Ratownik bieszczadzkiej grupy GOPR - Paweł Szopa powiedział nam, że w ciągu trzech ostatnich dni spadło około pół metra świeżego śniegu. To oznacza, że w niektórych miejscach leży ponad 1,5 metra śniegu.
W wyższych partiach gór termometry pokazują poniżej zera. Wieje wschodni wiatr. Widoczność jest zmienna, czasem zza chmur wychodzi słońce, momentami pojawiają się nawałnice z opadem śniegu - to taka charakterystyczna pogoda na przedwiośnie.
Ze względu na trudne warunki - grożące przewróceniem drzewa, 4 szlaki turystyczne na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego nadal są zamknięte. Szlak żółty i niebieski na odcinku Jawornik - Krzemieniec, czerwony od Wołosatego do Rozsypańca oraz ścieżka przyrodniczo-historyczna na odcinku Beniowa – Sianki – źródła Sanu.