powiat sanocki
Sanok ogłasza abolicję wobec mieszkańców, którzy w terminie do 10 kwietnia dobrowolnie zgłoszą fakt nielegalnego poboru wody lub odprowadzania ścieków, czy też nielegalnego odprowadzania wód opadowych do miejskiej sieci kanalizacji sanitarnej.
Warunkiem jest podpisanie w czasie najbliższych trzech miesięcy stosowanej umowy z Sanockim Przedsiębiorstwem Gospodarki Komunalnej. Spółka działająca także w gminach Sanok i Zagórz chce w ten sposób zredukować straty wynikające z nielegalnych podłączeń wodociągowych i kanalizacyjnych, oraz ingerencji w urządzenia pomiarowe.
Przez nielegalne podłączanie się do sieci cierpią uczciwi mieszkańcy, ponieważ koszty utrzymania Stacji Uzdatniania Wody oraz Oczyszczalni Ścieków wraz z infrastrukturą rosną. Firma zapowiada, że po 10 kwietnia wróci do kontroli posesji pod kątem gospodarowania wodą i ściekami .
Nielegalny pobór wody zagrożony jest karą do 5 tysięcy, a za odprowadzanie ścieków grozi kara do 10 tysięcy złotych.
Stanisław Kruczek odpowiedzialny za służbę zdrowia w zarządzie województwa zaproponował połączenie szpitali powiatowych w Sanoku, Lesku i Ustrzykach. Trudna sytuacja finansowa tych szpitali była tematem naszej radiowej debaty Pro Publico Bono.
Zdaniem Stanisława Kruczka dobrym rozwiązaniem byłoby utworzenie jednego szpitala wojewódzkiego z 3 szpitali w Sanoku, Lesku i Ustrzykach. Celem naprawy ich sytuacje ma być w pierwszej kolejności doprowadzenie do tego, by nie było tam dublujących się oddziałów. Kruczek przypomniał, że w podobny sposób połączono przemyskie szpitale miejski i wojewódzki.
Szef podkarpackiej Platformy Obywatelskiej Zdzisław Gawlik powiedział, że same zmiany strukturalne nie uzdrowią problemów bieszczadzkich szpitali, potrzebne są bowiem zmiany systemowe w służbie zdrowia.
Zadłużenie sanockiego szpitala powiatowego wynosi 36 milionów złotych, a ustrzyckiego - 21 milionów.
DZIĘKUJĘ!
Od tych słów pragnę dzisiaj zacząć! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ważne jest wsparcie rodziny, najbliższych, przyjaciół i Was wszystkich, którzy trzymaliście kciuki i kibicowaliście. Byliście w moich myślach cały czas, a długie bezsenne „noce” były tu kluczowe – jest tu dzień polarny (całą dobę świeci słońce) i pomimo nieraz ogromnego zmęczenia człowiek śpi godzinę i budzi się… ma czas na rozmyślania…
***o wcześniejszym etapie wyprawy przeczytacie TUTAJ***
Antarktyda – piękne miejsce, tak niedostępne, tak odległe, tak martwe… w promieniu 1000 km od nas nie ma żadnego życia. Źdźbła trawy, ptaka, niczego. Tylko wszechogarniająca biel i słońce z nutą niebieskiego nieba. Ten „bezkres nicości” jest przytłaczający. I te temperatury. W „nocy”, kiedy padał na nas cień góry, temperatura w namiocie zawsze spadała poniżej minus 20 stopni. Do tego wszystkiego tak czysto. Brak jakichkolwiek śmieci, żółtych plam po moczu. W każdym miejscu można nabrać śniegu do gotowania, a na domiar wszystkiego wystarczy zejść z wąskiej ścieżki, aby znaleźć się w miejscu gdzie nie stanęła jeszcze żadna ludzka stopa. Zanikający horyzont łączący się niewidzialną granicą pomiędzy lodem a niebem. Ludzki umysł nie jest w stanie tego zrozumieć. Żadne zdjęcia i filmy nie oddadzą tej magii, tej pustki. Do tego te cholerne święta, czas w którym powinienem być gdzie indziej. W domu. Wśród bliskich… To wszystko jest bardzo przytłaczające i tylko długie rozmowy z przyjacielami od wspólnej liny pomagają walczyć z tym wszystkim. Pomagają stłumić myśli, poukładać jakoś ten ogrom nowych doświadczeń w głowie.
Po kilku daniach marszu, 27 grudnia 2019, o 9:32 rano, ruszyłem w swoją ostatnią podróż. Podróż po moją Koronę, na szczyt. Nie była to normalna wspinaczka. Pomimo silnego wiatru i temperatury oscylującej około minus 45 stopni C w głowie cały czas przewijały się myśli. Dam radę, uda się, dokonam tego. I nieraz trzeba było rozmasować nos, policzki i usta, a palcami u nóg i rąk trzeć podczas marszu. O 15:20 dokonało się. Po 10 latach pracy, wyrzeczeń, przekuwania każdej wolnej minuty i godziny w treningi, szkolenia i „naukę gór” udało się! Jestem w tym miejscu, tutaj… 15000 km od domu stawiam stopę na Masywie Vinona - mojej „kropce nad i”. Do końca nie wierzyłem w to co się dzieje. Myśl o tym docierała do mnie przez kilka godzin. Może przez to, że było cholernie zimno. Wiatr przenikał przez wiatroszczelne tkaniny. Nie mogłem mówić. Aby wydusić z siebie kilka słów na szczycie musiałem rozmasować twarz, a mroźne powietrze drażniło płuca. Byliśmy tam kilka minut. Zegarek, który przymocowałem do plecaka aby sprawdzić temperaturę zamarzł i wyłączył się. Rozgrzewało serce i łzy napływające do oczu, ale nie można było sobie na nie pozwolić. Byłby to zbyt duży luksus, który mógł spowodować parowanie, a w konsekwencji zamarznięcie gogli.
Teraz siedzę w wygodnym krześle i doceniam jego przyjemny materiał, słońce za oknem i ciepło w pokoju. Doceniam też noc, której tak bardzo mi brakowało. Na początku było to tak egzotyczne, a później tak irytujące. Jak zwykle wrażenie robi na mnie ciepła woda w kranie, która sama z siebie płynie, a nie tylko płyn do dezynfekcji rąk i mokre chusteczki, aby lekko odświeżyć ciało. Jakim pięknym wynalazkiem jest deska klozetowa (w dodatku ciepła), a nie toaleta zbudowana z wyciętych bloków lodu i wiadro wyścielone workiem, do którego trzeba się załatwić a później nosić „to” ze sobą.
Nasz świat składa się z wielu małych rzeczy, tak małych, że nie dostrzegamy ich. Gubimy je w gonitwie codziennego życia. Ja też bardzo często je gubię, zapominam. Góry pomagają odnaleźć siebie, odzyskać wzrok i trochę oczyścić duszę. Pomagają być człowiekiem. Pomagają i uczą na nowo po prostu wyciągnąć rękę do nieznajomego, zapytać jak się czuje, czy wszystko ok. Pomagają uśmiechnąć się bezinteresownie i puścić oko. Pomagają żyć!
10 lat. Szmat czasu. Sam widzę jak bardzo zmieniłem się przez ten czas. Czy na dobre? Nie mi to oceniać. Co dalej? Są plany, są kolejne marzenia. Nie bójcie się spełniać swoich. Sięgajcie po nie i nie martwcie się, że po ich spełnieniu zostanie pustka, że coś się skończy. Nie jest tak. Gwarantuję to Wam!
Na koniec tego krótkiego wpisu dziękuję za niezliczoną ilość życzeń świątecznych, komentarzy i lajków. To dzięki Wam udało się. Dziękuję sponsorom wyprawy FARTA Antarktyda Expedition:
#Farta #zmFarta #Automet #FlyWall #AkademiaPrestige #Symbiona #BrukBet #SanokRubber #Cornelius #Transprzęt #OPTeam #MilleniumHall #KuchniaFolk #Amidon #Besco #Niwa #Herb #LasyPaństwowe #Roweromania #SCB #SanockieCentrumBudowlane #sewel #OSTR #OldSchoolTrailRunning #PEP #PolskieePłatności #Sanok #FlyPark #KKserwis #podkarpackie #WitkowskaUbezpieczenia #Witkowska #Marma #PolskieFolie #ElBud #Liropol #BristolHotel #Balluff #PassPolska #LiftRzeszów
Ps: Z Chile wylatuję 3 stycznia o 7 rano. Do Sanoka wracam 5 stycznia nad ranem, w Warszawie ląduję 4 stycznia po godzinie 19 :)
Dyrektor szpitala w Sanoku apeluje o pomoc finansową. Placówka jest zadłużona na 36 mln zł. Dlatego Henryk Przybycień wystosował prośbę do lokalnych samorządów, firm i osób prywatnych o pieniądze i darowizny.
Szpital w Sanoku ma problemy nie od dziś. Dodatkowo w ostatnich latach zrealizował wiele inwestycji pozwalający na rozszerzanie procedur specjalistycznych. W efekcie spłaca kredyty i pożyczki. To około pół miliona miesięcznie. Koszt ostatniej pożyczki niezbędnej do budowy i wyposażenia bloku operacyjnego wynosił ponad 13 mln zł - pomimo uzyskania dofinansowania unijnego i pieniędzy z powiatu.
Przed szpitalem pojawiło się widmo likwidacji, dlatego powiat sanocki przyjął program naprawczy. Jednym z pomysłów na uratowanie placówki jest kredyt konsolidacyjny w Banku Gospodarstwa Krajowego. Zabezpieczeniem dla tego kredytu mają być nieruchomości.
Powiat poprosił o wsparcie miasto. Radni Sanoka będą na ten temat dyskutować podczas styczniowej sesji.
Utrudnienia po wypadku na drodze krajowej nr 28, na trasie Sanok - Przemyśl. W Tyrawie Wołoskiej zderzyły się 2 samochody osobowe. 2 osoby zostały ranne. Ruch w kierunku Przemyśla odbywa się wahadłowo. Tak może być do godziny 20
Zamek w Łańcucie wciąż na czele najczęściej odwiedzanych muzeów na Podkarpaciu. Do października placówkę odwiedziło prawie 402 tysiące turystów. Prowadzone na szeroką skalę remonty i prace konserwatorskie spowodowały, że frekwencja w tym roku była mniejsza niż w 2017 o ponad 20 tysięcy osób.
Jednak Łańcut daleko w tyle pozostawił inne muzea regionu. Drugi w rankingu skansen w Sanoku odwiedziło w tym roku prawie 164 tysiące turystów. Ich liczba wzrosła w porównaniu z poprzednim rokiem o ponad 7 tysięcy.
Na trzecim miejscu pod względem frekwencji znalazł się Zespół Zamkowo-Parkowy w Krasiczynie, z liczbą blisko 115 i pół tysiąca odwiedzających.
Najchętniej odwiedzanym przez turystów muzeum na świecie jest paryski Luwr, który rocznie zwiedza ponad 10 mln turystów.
Analizę frekwencji w podkarpackich muzeach przeprowadziło Stowarzyszenie Pro Carpathia z Rzeszowa. Szczegóły opublikowane są w najnowszym numerze wydawanego przez Stowarzyszenie - Karpackiego Przeglądu Społeczno-Kulturalnego