powiat bieszczadzki
Około 2 tysięcy strażaków pracowało minionej doby przy usuwaniu skutków gwałtownych opadów deszczu i burz na Podkarpaciu.
Wypompowywali wodę z zalanych pomieszczeń, usuwali konary i gałęzie z powalonych na drogi drzew, zabezpieczali przed wtargnięciem wody do domów o obiektów gospodarczych i użyteczności publicznej. Interweniowali prawie pół tysiąca razy - najczęściej w powiatach: bieszczadzkim, sanockim, leskim, przemyskim, jarosławskim i rzeszowskim.
W 13 podkarpackich powiatach obowiązuje alarm przeciwpowodziowy, a w 14 pogotowie przeciwpowodziowe.
W kilkunastu powiatach na Podkarpaciu obowiązuje alarmy przeciwpowodziowe, ogłoszone przez wojewodę w związku z intensywnymi opadami deszczu i spływem wód opadowych na rzece San oraz jej dopływach.
Prognozy pogody nie napawają optymizmem. Wieczorem i w nocy znów ma padać - zwłaszcza w centralnej i północnej części regionu.
Obowiązuje też ostrzeżenie hydrologiczne 3 stopnia wydane przez IMGW. Dotyczy zlewni Wisłoki, Wisłoka, Sanu. Synoptycy ostrzegają, że poziom wody w rzekach może gwałtownie rosnąć przekraczając stany ostrzegawcze i alarmowe.
Wojewoda ogłosiła alarm przeciwpowodziowy dla powiatów: bieszczadzkiego, leskiego, sanockiego, brzozowskiego, przemyskiego, jarosławskiego, przeworskiego, leżajskiego, niżańskiego, rzeszowskiego i tarnobrzeskiego. Taka sama sytuacja jest w Przemyślu, gminie Gorzyce, gminie Dynów i w samym Dynowie.
Pogotowie przeciwpowodziowe obowiązuje w powiatach: lubaczowskim, krośnieńskim, jasielskim, dębickim, strzyżowskim, ropczycko – sędziszowskim, rzeszowskim, łańcuckim, mieleckim, kolbuszowskim i tarnobrzeskim oraz w Rzeszowie, Tarnobrzegu i Krośnie.
Intensywny deszcz i burze mogą dziś występować na terenie 9 powiatów we wschodniej części województwa. Kolejne ostrzeżenie przed gwałtownymi zjawiskami wydał właśnie Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Wg synoptyków spaść może do 30 litrów wody na metr kwadratowy a burzom może towarzyszyć wiatr wiejący z prędkością do 65 km/godz.
Ostrzeżenie obowiązuje do godz 14 - dotyczy powiatów: bieszczadzkiego, leskiego , sanockiego ,jarosławskiego, leżajskiego, lubaczowskiego, przeworskiego, przemyskiego i miasta Przemyśla
Południowo wschodnie krańce Bieszczadów to jedyne w Polsce miejsce gdzie jutro będzie będzie można zobaczyć zetknięcie Księżyca ze Słońcem. To wynik obrączkowego zaćmienia, które w pełnej krasie będzie widoczne w niektórych rejonach Afryki i Azji.
Jak tłumaczy Mariusz Świętnicki z Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii w Krośnie, Księżyc przysłoni naszą gwiazdę, ale ponieważ na swej eliptycznej orbicie jest teraz daleko od Ziemi, nie zakryje jej całkowicie, pozostawiając świetlistą obręcz (stąd nazwa "obrączkowe"). Im bliżej Polski tym mniejsza część Słońca schowa się na Księżycem i tylko w Bieszczadzkim Parku Narodowym będzie można to zobaczyć.
Zjawisko, którego maksimum nastąpi o 7:45 - będzie krótkie, wg Świętnickiego może potrwać ok 2 - 3 minut. Słońce będzie stosunkowo wysoko (ok 30 stopni nad horyzontem), ale obserwacje mogą uniemożliwić zapowiadane przez synoptyków chmury.
Mimo tego, kilku członków PTMA w Krośnie zapowiada wyjazd w Bieszczady w okolice Mucznego, Tarnawy czy Sianek, licząc na umożliwiające obserwacje przejaśnienia
Kolejne zaćmienie, które już lepiej będzie widoczne w Polsce, nastąpi niemal dokładnie za rok. Na całkowite nie możemy liczyć - w tym stuleciu w naszym kraju żadne nie będzie widoczne.
O rozsądek nad wodą apelują ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zdaniem Jacka Kuźnara z Bazy Centralnej WOPR nad Zalewem Solińskim, nie wszyscy wypoczywający poważnie traktują prognozy synoptyków.
„Zdarza się, że ktoś wypływa na jezioro, mimo że na niebie gromadzą się już ciemne burzowe chmury” - powiedział nam Jacek Kuźnar. Zapewnił też, że ekipa ratowników robi wszystko, by zadbać o bezpieczeństwo zarówno kąpiących się w Jeziorze Solińskim, jak i korzystających ze sprzętu wodnego.
Na ten weekend synoptycy prognozują dla Soliny przelotne opady i burze.
W Bieszczady przyjeżdża coraz więcej turystów. Gości przybywa z tygodnia na tydzień - policzył ich Bieszczadzki Park Narodowy.
W drugiej połowie kwietnia, gdy ponownie otwarto szlaki - było nieco ponad 2 tys zwiedzających (2187). W pierwszy majowy weekend już prawie 3 tys. (2956 osób), a w kolejny nieco ponad 10 tys. (10595 osób). Natomiast podczas wydłużonego czerwcowego weekendu, gdy przypadało święto Bożego Ciała - na bieszczadzkie szlaki weszło prawie 25 tys. osób (24 875). A ponieważ trwa remont schroniska na Połoninie Wetlińskiej, najczęściej turyści wybierali wędrówkę na Tarnicę.
Pracownicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego są przekonani, że czerwiec mógłby zakończyć się rekordem frekwencji, gdyby nie ulewne opady deszczu, które utrzymują się od 3 tygodni. Przez to szlaki są śliskie i nie dla wszystkich dostępne.